O podróżowaniu kamperem przez Serbię znalazłam w polskim internecie mieszane opinie, od tych twierdzących, żeby omijać ją szerokim łukiem, po bardzo entuzjastyczne opisy. Aby nie nastawiać się negatywnie, dość szybko zaprzestałam tej lektury i postanowiłam, że przekonamy się na własnej skórze jak jest naprawdę w Serbii. Kiedy przekraczaliśmy granicę oprócz niepewności czułam olbrzymią ciekawość oraz ekscytację. Znów wyruszyliśmy poza granice Polski, nieznanymi drogami, by okrywać nowe lądy. Oprócz naszego standardowego sprzętu, zostaliśmy uzbrojeni w aparat Panasonic Lumix TZ 200, który okazał się idealnym towarzyszem podróży. Aparat ten posiada mocne funkcje jak na tak małą, kompaktową obudowę. Można go zabrać ze sobą wszędzie, mieści się w torebce i jest bardzo poręczny, a dzięki 15-krotnemu zoomowi optycznemu LEICA DC VARIO-ELMARW, na zdjęciach doskonale wychodzą obiekty oddalone nawet o kilkaset metrów (więcej o samym zoomie poniżej przy Domku na Rzece). Aparat ponadto posiada funkcję Post Focus, która umożliwia wyostrzenie zdjęcia już po jego zrobieniu! Dzięki temu można uzyskać różną perspektywę zdjęcia. Jeśli chodzi o video to Lumix ma możliwość kręcenia w rozdzielczości 4K, z czego jednak nie skorzystaliśmy z uwagi na duży rozmiar plików, a jak wiecie nasze vlogi montowane są w Polsce przez Aleksandra, któremu wysyłamy materiał przez internet.
Dość szybko przekonaliśmy się, że nie ma co się Serbii bać. Ludzie są bardzo przyjaźnie nastawieni do turystów, a w trakcie tygodniowego pobytu nie spotkała nas żadna niebezpieczna sytuacja. Nawet podczas noclegów na dziko, nie byliśmy niepokojeni. Należy tylko pamiętać, że w strefie przygranicznej zdarzają się kontrole policji, ale oprócz sprawdzenia dokumentów funkcjonariusze nic więcej od nas nie chcieli. Serbowie bardzo nam pomogli, gdy złapaliśmy gumę. Nasze koło było tak mocno zablokowane, że przez godzinę nie byliśmy w stanie go ściągnąć i wymienić na zapasowe. Skończyło się na tym, że trzech miejscowych mężczyzn próbowało je poruszyć i, jak możecie zobaczyć w naszym vlogu (link), finał tej historii jest szczęśliwy. Sama Serbia choć tchnie postkomunistycznym duchem, posiada wiele pięknych obszarów naturalnych, szczególnie przełom rzeki Driny zostanie na zawsze w naszej pamięci. Warto także zatrzymać się w stolicy, by zakosztować jej wyjątkowej atmosfery.
Belgrad
Nasze zwiedzanie zaczynamy w stolicy Serbii, czyli Belgradzie. Mimo, że podczas wjazdu do miasta natknęliśmy się na slumsy, pozostając w naszym kamperze na parkingu na jednym z osiedli czuliśmy się bezpiecznie i nie byliśmy niepokojeni. Stołowaliśmy się w malutkiej restauracyjce Dorćolac, która właściwie była lokalnym fast foodem, słynącym z świetnej Pljeskavicy. Jest to serbski specjał, bułka z mięsem i dodatkami, który można porównać do hamburgera. Potwierdzamy, była przepyszna.
Za dnia wybraliśmy się na wycieczkę Free Walk Tour i zobaczyliśmy najważniejsze miejsca i zabytki Belgradu.
Zwiedzanie zaczęło się od Placu Republiki, przez Skadarlij, czyli artystyczną ulicę wypełnioną kolorowymi kawiarnio-restauracjami, nazywanymi kafanami, oraz Kalemegdan, czyli historyczna twierdzę Belgradu, z której rozpościera się piękny widok na rzeki Dunaj i Sawę.
Belgrad bardzo nam się spodobał, mimo, że nie posiada typowej starówki i zbyt wielu zabytków, które uległy zagładzie podczas licznych wojen. Ma on jednak swój klimat. Tchnienie życia i nowoczesności pośród szarych budynków zapewniają liczne kafany i ich ogródki, które są tłumnie odwiedzane przez mieszkańców. Widać, że Belgradczycy uwielbiają spędzać czas w towarzystwie, zapewne dlatego kwitnie tam również życie nocne. Kolorytu miastu dodają wszechobecne grafitti, malunku i vlepki.
Banja Koviljača
Kiedy znaleźliśmy informacje o wodach termalnych na południu Serbii i utworzonym wokół nich uzdrowisku postanowiliśmy również i tam się zatrzymać. Okazało się, że jest to cały kompleks sanatoryjny o nazwie Kovilje, gdzie znajduje się również strefa wellness z której mogliśmy skorzystać.
Całość tworzy piękny kompleks złożony z eleganckich budynków i zielonego, zadbanego parku.
Po spacerze i wypitej kawie w jednej z restauracji, wybraliśmy się na ponad 2-godzinny relaks. Nasz pakiet obejmował kąpiel w jacuzzi termalnym, wejście na strefę basenów i saunarium. W przebieralni dostaliśmy również klapki, ręczniki, szlafrok, a już w środku zostaliśmy poczęstowani lemoniadą. To był bardzo przyjemny pobyt, muszę dodać również, że za stosunkowo niewielką cenę.
Domek na rzece
Jedną z najbardziej znanych turystycznych atrakcji Serbii jest domek na rzece Drina, czyli Kućica na Drini. Jak wyczytałam, został on włączony do listy 7 współczesnych cudów Serbii. Jest to naprawdę piękne miejsce, otoczone przez wzniesienia i lasy.
Sama rzeka ma zachwycający zielono- turkusowy kolor, a wspomniany domek znajduje się mniej więcej na jej środku, na skale. Warto mieć ze sobą lornetkę, bądź dobry aparat, ponieważ domkowi można przyglądać się tylko z brzegu. Tutaj sprawdził się idealnie 15-krotny zoom optyczny w Lumixie TZ 200 LEICA DC VARIO-ELMAR, dzięki któremu na zdjęciach możemy dostrzec wszystkie detale uroczego budynku. Widok jest niecodzienny i piękny, czułam się jakbym wkroczyła do dziecięcego snu. Domek znajduje się po drodze do Parku Narodowego Tara, w miejscowości Bajina Bašta. O historii jego powstania możecie przeczytać u nas na Instagramie. (link)
Park Narodowy Tara
PN Tara utworzony jest wokół gór Tara, Zvijedza, a na jego terenie znajduje się również przełom rzeki Driny.
To bardzo rozległy, górzysty region, po którym można jeździć samochodem, jest to więc raj dla van life’ersów.
Z okien pojazdu możemy podziwiać zachwycające widoki natury, oraz małych wioseczek.
Jest to również wymarzone miejsce do uprawiania różnego rodzaju sportów: trekingu, wspinaczki, jazdy na rowerze, spływów kajakowych oraz raftingu.
My wybraliśmy się na wycieczkę do miejsca zwanego Banjska Stena, skąd rozpościerał się zapierający dech w piersiach widok na jezioro Perucac.
Potem zatrzymaliśmy się nad równie malowniczym jeziorem Zaovine.
Mokra Góra
Jest to niewielka wioska położna w górach i warto tam udać się z dwóch powodów. Pierwszy to zabytkowa, wąskotorowa kolejka, kursująca z Mokrej Góry do miejscowości Sargan Vitasi (i z powrotem), tak zwana Szargańska Ósemka.
Sam przejazd drewnianym wagonikiem jest nie lada atrakcją, której dopełniają wyłaniające się zza gór i lasów piękne widoki. Po raz kolejny doceniłam to, że miałam ze sobą aparat TZ 200, którego szybkość reakcji i stabilizacja pozwoliła na zrobienie fajnych, ostrych zdjęć z okien rozpędzonego pociągu.
Drugie miejsce, które odwiedziliśmy będąc w Mokrej Górze to była wioska Drvengrad, zwana także Kustendorfem.
Powstała ona w całości na potrzeby sławnego filmu “Życie jest cudem”, znanego serbskiego reżysera Kusturicy.
Dziś miasteczko jest oddane do zwiedzania turystom i można się nawet zatrzymać tam na noc. Urocze drewniane domki z kolorowymi okienniczkami i stare samochody zaparkowane obok nich stanowią nie lada atrakcję.
Co ciekawe uliczki i place noszą imiona ulubionych bohaterów znanego filmowca.
Podsumowanie
W Serbii spędziliśmy wspaniały tydzień i wyjechaliśmy z mocnym postanowieniem powrotu w przyszłości. Szczególnie natura nas zachwyciła i wiemy, że w samym PN Tara można by spędzić tydzień. A to przecież tylko jeden z kilku istniejących w tym kraju rezerwatów. Dziękujemy firmie Panasonic za oddanie w nasze ręce aparatu Lumix TZ 200, który był niezawodny w naszej podróży. Zapraszamy Was serdecznie na kolejny wpis w którym znajdziecie konkretne informację na temat poruszania się kamperem po Serbii oraz spania na dziko. Zostawcie nam komentarz, co spodobało się Wam najbardziej w tym Bałkańskim kraju. Czy wybierzecie Serbię jako kolejną destynację Waszej podróży?
Cześć. Mogę tylko gratulować wyboru destynacji. Tara, Drina i dalej w Hercegowinie Surjeska i Piva to niewiarygodne przełomy i kaniony. Tego lata przejechałem Serbię, BiH, Czarnogórę i jestem naprawdę zachwycony ich naturą, kuchnią i otwartością ludzi i ich kulturą a w szczgólności muzyką. Szczerze polecam podróżowanie po Bałkanach. Przejechane 3631 km w 2 strony z Malborka do Tivatu były tego jak najbardziej warte.
Pozdrawiam i szerokej drogi.
Z nostalgią wspominamy Tarę i na pewno wrócimy jeszcze na dłużej! Czujemy podobnie jeśli chodzi o Bałkany:) Pozdraviamy
Cześć, chcemy w tym roku ruszyć do Serbii naszym dziadkiem- kamperem z 1986r. Mam pytanie, czy drogi prowadzące do parku Tara (Banjska Stena) są mocno wymagające? Czy ewentualnie jest opcja zostawienia auta gdzieś niżej i podjechania innymi środkami, albo podejścia. Boję się, że ford nie da rady krętym górskim drogom
Podjazd do samego parku z poziomu zbiornika wodnego (niestety nie pamietam nazyw, do zobaczenia w naszym vlogu z Serbii) jest dość ostry pod górę, ale nasz LTek dał rady, a widzieliśmy na trasie stare autobusy, które ją pokonywały. I to jest najtrudniejszy wycinek trasy, potem podróżuje się już po górze i nie na dużych przewyższeń. Dojedziecie do małej wioski i tam jest punkt informacji turystycznej – można zaglądnąć po mapę i polecenie jeszcze jakiś ciekawych tras. Do samej Banskiej Steny prowadzi leśna droga – jeździcie nią do końca, jest tam spory parking a z niego jakieś 10-15 min drogi ścieżką do miejsca widokowego. Życzymy pięknej wycieczki!