Jeszcze zanim wyruszyliśmy przeczuwałam, że podróż może mnie zmienić. Prawdopodobnie taka sytuacja ma miejsce u wszystkich Ludzi Drogi, jednak „na pewno”, mogę wypowiadać się tylko z mojej perspektywy. Inną sprawą jest, że upływający czas, który niesie różnorakie doświadczenia zmienia każdego człowieka, bez względu na to, czy zdecydował się na podróż, czy zapuścił mocne korzenie w ojczystym miasteczku. Jednak, ponieważ dysponuję zarówno pewną znajomością życia statecznego, jak i nomadycznego, mogę pokusić się o stwierdzenie, iż podróż wydobywa zmiany na powierzchnię, niczym sito poszukiwacza złota. Przez van life objawiają się one szybciej i mocniej. Szczególnie ostatni światowy kryzys uświadomił mi, że nie jestem już tą samą, co przed laty, osobą. Odczuwam i przeżywam go o wiele spokojniej niż zrobiłaby to Katarzyna z przeszłości. Jestem przekonana, że dzieje się tak właśnie za sprawą doświadczeń van life’u i jego skutków, które wpłynęły na mnie na głębszych poziomach. Pomijając te kilka oczywistych jak wolność, czy poznawanie świata i różnych kultur, chcę napisać Wam o tych, których sama się nie spodziewałam. Oto one:
-Elastyczność.
To była jedna z pierwszych rzeczy, której nauczył mnie van life. Już na etapie przygotowań, gdy budowaliśmy nasze mieszkanie na kołach okazało się, że wiele z planowanych rozwiązań nie może być zrealizowanych. Głównie za sprawą ograniczeń finansowych, a także pragnienia, by wyruszyć jak najszybciej. Dlatego powoli, nabieraliśmy pokory i godziliśmy się na rozwiązania szyte na miarę naszych możliwości. Gdy wyruszyliśmy szybko okazało się, że nasze plany i wytyczone trasy sypią się jak domki z kart pod wpływem samej istoty podróży. Na początku buntowaliśmy się i denerwowaliśmy boleśnie. Jednak po kilku tygodniach zrozumieliśmy, że jest to walka z wiatrakami. W końcu poddaliśmy się temu, co przynosiły kolejne dni i zaczęliśmy po prostu adaptować się do zmiennych warunków. Świetnie ten proces ujął Steinbeck, pisząc:
„Po latach zmagań stwierdzamy, że nie my robimy podróż, to podróż robi nas. Przewodniki, plany jazdy, rezerwacje, ustalone i nieuniknione, rozbijają się w drzazgi o osobowość podróży. Dopiero kiedy to się uzna, może rzetelny włóczęga odsapnąć i wziąć się do dzieła. Dopiero wtedy odpadają rozczarowania. Pod tym względem podróż jest jak małżeństwo. Niezawodnym sposobem popełnienia błędu jest myśleć, że się nad nią panuje.”
-Branie życie takim, jakie jest.
Podróż niczym buddyjska nauka, uświadomiła mi, że moje oczekiwania to zupełnie inna materia, niż rzeczywistość. Elastyczność sprawia, że dostosowujemy się do realnego świata i bierzemy go takim, jakim jest, zamiast cierpieć z powodu różnic z naszymi oczekiwaniami, czy życzeniami. Podróż weryfikuje, co jest prawdą, a co naszym oczekiwaniem. Potem już nie pozostaje nic innego, jak zaakceptować prawdę.
-Oswojenie strachu.
Decyzja o porzuceniu dotychczasowego życia i początki van life’u były ciągłym zmaganiem z nowymi, nieznanymi sytuacjami, z wielką niewiadomą. Co czeka nas w nowym kraju? Czy przegoni nas policja? Czy instalacja gazowa jest na pewno szczelna? Te i setki innych zmartwień były przyczyną chronicznego lęku. Przez pierwsze dwa tygodnie mieszkania w kamperze praktycznie w ogóle nie spaliśmy. Zapadaliśmy jedynie w stan czuwania z którego wybudzał nas najcichszy szelest dochodzący z zewnątrz. Ponieważ byliśmy wystawieni na czynnik strachu praktycznie bez przerwy z czasem nasza tolerancja na niego się podniosła. Tak jak twardnieją dłonie, pod wpływem ciężkiej pracy. To nie znaczy, że strach zniknął. Do tej pory zdarzają się sytuacje, którym towarzyszy jego wybuch. Jednak dzięki temu, że się z nim oswoiliśmy możemy z powodzeniem uciszyć jego nawoływania do ucieczki. Tym samym strach nas nie paraliżuje. To, co kiedyś było dla mnie nie do pomyślenia dziś z powodzeniem mogę realizować, na przykład mogę spędzić samotnie noc w vanie. (Jeśli jeszcze nie widziała/eś zapraszam na moją relację z samotnej wycieczki – KLIK.)
-Wiara w siebie.
Ewoluowała dzięki tym samym doświadczenim, które były źródłem lęku. Van life zmusił nas wielokrotnie do radzenia sobie w warunkach i sytuacjach na które nie mogliśmy się przygotować: od znalezienia sposobu na zarabianie w podróży, po szybką reakcję, gdy ktoś podłożył petardę pod naszego vana zaparkowanego w lesie. Skoro poradziliśmy sobie wtedy z wyzwaniami rzucanymi przez los, to te doświadczenia podpowiadają mi, że poradzimy sobie z kolejnymi.
-Dostrzeżenie różnych możliwości przeżycia życia.
Chyba pierwszym bodźcem to tego odkrycia było zauważenie jak odmienne miejsca ludzie nazywają domem. Dla van lifer’sów jest nim blaszana furgonetka, dla współczesnych cyganów- budy sklecone z blachy falistej lub dykty, istnieją hipisi zamieszkujący jaskinie u wybrzeży Hiszpanii, poznaliśmy wspinaczy, którzy opowiadali o sobie podobnych zamieszkujących jurty, u podnóża idealnych skał; spotkaliśmy zakapiora, który przez wiele lat zamieszkiwał szałas na bieszczadzkich zboczach, a następnie przeniósł się do stodoły, gdzie wydzielił sobie pokój. Czytając relację Thoreau z jego dwuletniego, samotnego mieszkania u wybrzeża stawu Walden, uprawiającego jedynie fasolę, która była mu pożywieniem i barterem innych środków potrzebnych do przeżycia, zrozumiałam, że życie jakim obecnie żyje większość to tylko jedna z możliwości. I choć nie uczą nas tego w szkołach, okazuje się, że opcji jest o wiele, wiele więcej. Ta wiedza otwiera olbrzymie możliwości, gdyż okazuje się, że tylko moja wyobraźnia ogranicza mnie w sposobie przeżycia życia. Oczywiście są też czynniki zewnętrzne. Jednak wierzę, że w głównej mierze to jaką wybierzemy drogę, zależy od naszej woli. I świadomości tego, że mamy różne możliwości.
-Radość z przebywania w naturze.
Odwiedzenie 29 stolic sprawiło, że wszystkie miasta zaczęły być do siebie podobne. Kościoły, eleganckie budynki publiczne, osiedla mieszkalne, starówki, hipsterskie i artystyczne dzielnice pełne graffiti i kafejek z nowymi sposobami na parzenie kawy, muzea, czy miejsca rozrywek. Każde z miast, choć różne w swoim zurbanizowaniu, jest w gruncie rzeczy do siebie podobne. Dla odmiany przyroda mimo, że z pozoru taka sama, za każdym razem jest zupełnie inna. Jej prostota zaczęła z czasem mnie zachwycać coraz bardziej. Zieleń liści, główki kwiatów, sylwetki ptaków, ślady bytności innych stworzeń, monotonia fal i lustra jezior, zawsze kładą cień spokoju na moje serce. W naturze czuję się bezpieczna, czuję, że jestem jej częścią, że ona jest moją matką. W mieście czuję się dobrze tylko przez chwilę, po pewnym czasie nuży mnie, nastręcza problemów i zmusza, by używać pieniędzy. W naturze wszystko jest za darmo. Dla wszystkich.
-Snucie opowieści.
Niedawno trafiłam na taki cytat:
„Podróż sprawia, że jesteś oniemiały, a potem zamienia Cię w opowiadacza.”
To dość luźne tłumaczenie, ale chyba oddaje sens tego, co dzieje się z człowiekiem, który wyrusza w podróż, także kamperem. Często doświadczając zdarzeń milczałam: świat, lub chwila były zbyt piękne, lub straszne, by wyrazić je słowami. Czasami byłam zasłuchana, czy zaczyta w historie, które snuli inni ludzie. Jednak, kiedy minęło odpowiednio dużo czasu, to ja zaczynałam opowiadać o tym, co widziałam, doświadczyłam, lub o czym się dowiedziałam. Niektóre z historii zaczęłam spisywać. Czasami przybierają one formę esejów, jak dziś; czasami krótkich opisów zdjęć na Instagramie, w końcu udało mi się również stworzyć większą formę, opowieść, którą w maju wydamy jako książkę. Opisuję w niej szczegółowo wszystkie doświadczenia, których skutki uboczne właśnie czytasz. Jeśli chcesz poznać tę historię, zapraszam do zapisania się na listę, dzięki której dowiesz się w pierwszej kolejności o ukazaniu się książki. KLIK.
Niektórych z tych skutków się nie spodziewałam, inne są rezultatem zasianych wcześniej ziaren, przeczytanych książek, refleksji. A jak jest u Was? Czy Was też podróżowanie zmieniło? Czego Cię nauczyło? Napisz mi w komentarzu, z chęcią przeczytam Twoją historię. Dziękuję za Twój czas. Ściskam.
Mnie podróżowanie zmieniło w taki sposób, że pokazało jak niewiele do szczęścia mi potrzeba. Że cenię trudności i wyzwania bardziej niż wygodę i luksusy. Otworzyło mnie na inność, na różnice między ludźmi. Myślałam, że zawsze byłam na to otwarta, ale podróże zdjęły jakąś niewidzialną klapkę z moich oczu. Podróże uzależniły mnie, czuję sie dzięki nim spokojniejsza i bardziej w zgodzie z naturą. Moją i tą ogólną.
Dziękuję za podzielenie się! Ważne i piękne lekcje <3
Hej Kasiu.
Pisz proszę jak najwięcej takich postów są one bardzo ciekawe i przydatne. Przez Was myśle o zmianie swojego życia o 180°, podróżowaniu Busem i zamieszkaniu w nim. I dzięki Twoim postom i Waszym filmom mogę się lepiej przygotować. Zainspirowaliście mnie do tego. Takim już konkretnie decydującym momentem był film pt. “Camino znaczy droga”. Coś pięknego! Przez ten film “otworzyłaś” mi oczy i uświadomiłaś, że jest tyle pięknych momentów, rzeczy w naszym życiu których w tych czasach pogoni za pieniadzem na co dzień nie dostrzegamy.
Pozdrawiam Was, życze zdrowia i dużo uśmiechu na twarzy. :*
Bardzo miło mi to czytać, czuję się spełniona i czuję, że jeśli mogę to tak nazwać “misja” filmu Camino się wypełnia:) mam nadzieję, że znajdziesz swoją drogę, czy to będzie życie w busie, czy może jeszcze coś, co się jeszcze pojawi. Ściskam mocno i pozdraviamy bardzo serdecznie! ps: postaram się pisać jak najczęściej!:)
Podróżowanie to dla nas w szczególności przygody. Zmieniło nas. Staliśmy my się bardziej chciwi. Chciwi na podróże. Zawsze po powrocie za mało, za krótko. Czujemy że moglibyśmy żyć w wiecznej podróży. Dzień spędzony bezczynnie, dlaczego tak się stało. Przecież tyle przygód nas ominęło. Nawet miejsca znane dotychczas da się odkryć na nowo. Żeby tylko gdzieś być. Co nas nauczyło? Chyba się jeszcze uczymy. Ale jednego już tak. Nie bać się. Dać się wciągnąć w wir przygody.
wspaniale napisane! taką chciwość to ja rozumiem! dzięki za podzielenie się! <3
Oglądam i czytam Was od dawna, razem z Wami byłam w na Litwie w Skandynawi i jechałam na gapę przez resztę Europy😜,.
Moje podróże zaczęły się w latach 80 tych, Czechosłowacja, Węgry,Niemcy (wschodnie oczywiście) Rumunia gdzie za rządów Ceausescu, było naprawdę ciężko i obecne podróże po całej Europie.
To wszystko nauczyło mnie paru istotnych rzeczy – nigdy nie wiesz, co wydarzy się za godz , – zawsze i wszędzie możesz liczyć na pomoc ludzi, zwłaszcza tych biedniejszych, ale dla mnie to oni są bogaczami
szanuj kulturę i ludzi kraju w którym jesteś
Uśmiech otwiera wiele drzwi
Bądź ostrożny, ale nie bojaźliwy
Pomagaj w miarę możliwości.
Zawsze staraj się mówić choć parę słów w języku kraju w którym jesteś,
Wasz kanał to właśnie ma,dlatego zostaje z Wami i kibicuje z całego serca.
Jako, że sytuacja z wirusem tu w Londynie dopiero się rozkręca, pozostaje mi oglądanie Was i planowanie swoich małych podróży.
Pozdrawiam
Take care
Piękne słowa i refleksje! Ze wszystkimi się zgadzam całkowicie! Wiele ludzi pyta się nas, czy się nie boimy, bo świat jest niebezpieczny, a my doświadczamy czegoś przeciwnego – ludzie są gościnni i chętni do pomocy. Czasami tylko muszą zobaczyć, że sami działamy, a nie bezczynnie czekamy, aż ktoś nam pomoże. A co do biedniejszych ludzi, jeszcze kiedy mieszkałam w Londynie zaczęłam się zastanawiać jak to jest, że w Lnd właśnie ludzie są tak bogaci, mają tak wiele, a ich oczy są często smutne, albo puste, a w tych biedniejszych krajach, ludzie się uśmiechają, są otwarci…? Dziś chyba to rozumiem. Nie bogactwo daje nam szczęście:) Urszulo życzymy zdrówka i pozdrawiamy serdecznie! Dziękuję, za podzielenie się<3
Ja o podróżach marzę
Jedno dziecko drugie w drodze. Ale chciałabym im pokazać życie świat nie w książkach ale na żywo namacalnie. W naszym przypadku to raczej musielibyśmy przerobić autobus. To moje największe marzenie i mam nadzieję że w końcu się spełni.
Chciałabym przeżywać to wszystko. Kocham naturę, w mieście czuję się przygaszona zmuszona do robienia rzeczy których nie chcę. Mój mąż pochodzi ze wsi pięknej głębokiej wsi. Tam czuje się dobrze. W mieście teoretycznie też ale wiem i widzę że nie do końca jest mu tu dobrze. Jest szczęśliwy ze mną ale nie w tym miejscu. Oboje więc czujemy się zdeptani. Konieczność zarabiania pieniędzy trzyma nas tu i nie mam pomysłu jak sprawić by nasza praca była mobilna. Mąż ochroniarz ja fryzjerka ale nie praktykuję zarobkowo. Kupę czasu robiłam w handlu i na produkcji.
Chcę żyć tu i teraz doświadczać życie przeżywać je a nie wegetować.
Piękny tekst. Pięknie napisane. Kontakt z naturą uspokaja i cały strach przestaje mieć znaczenie 😍😍😍
Cześć Patrycja! Dziękuję za Twój komentarz. Gratuluję rodziny i szczególnie dzieciątka, które się pojawi niedługo na świecie! Może to uczucie bycia nie na miejscu to jest taka iskierka? Może od niej zaczną się zmiany? Kto wie! Wszystkie nasze uczucia są naszymi przewodnikami, mówią o czymś, co jest głęboko w nas. Wiem, że rozpoczęcie nowego etapu jest trudne, ale to jest proces i można go rozciągnąć na wiele małych kroków. My tak naprawdę do van lifeu przygotowywaliśmy się przez kilka lat – wyprowadzaliśmy się do różnych miast, domów, zmienialiśmy pracę, byłam samotnie na camino, itd. Wtedy, kiedy się to działo nie wiedzieliśmy co prawda, że doprowadzi nas to do mieszkania w vanie, ale każde z tych przeżyć wzmacniało naszą wiarę w siebie i uczyło różnych rzeczy, które potem wykorzystaliśmy przy tej wielkiej zmianie jaką był van life. Mam nadzieję, że uda Wam się znaleźć Wasz autobus – życzę Wam, by to marzenie się spełniło.:) Pozdraviamy Ciebie i rodzinkę serdecznie!
Świetnie napisane! Trafia w samo serce. Natura natura natura. Wierze Vasza książka będzie tak samo dobra jak ten artykul🔟 Dużo ZdoVka
Dziękuję serdecznie! Mam taką mocną nadzieję, że książka się spodoba!:) pozdraviam!
Pamiętam te czasy, kiedy byłam domatorem. Nic nie sprawiało mi takiej przyjemności jak poczytanie książki w rodzinnym ogrodzie, przejażdżka rowerem po okolicznym, bardzo dobrze znanych wsiach. Dosłownie strefa komfortu. Małe kroczki spoza niej zaczęłam stawiać, kiedy ruszyłam na drugi koniec Polski na studia, do wielkiego miasta. I to otworzyło moje drzwi na świat, dosłownie. Podróż po USA, dzięki ciężko zarobionym dolarom w parku rozrywki, poznanie tylu wspaniałych ludzi – to wtedy zaraziłam się podróżą, złapałam ogromnego bakcyla! Od momentu powrotu do Polski, rozpoczęły się kolejne podróże, małe i duże, autostopem, zbudowanym mini vanem, couchsurfingi, próbowałam tak wielu form i na podstawie każdej z nich nauczyłam się, żeby dzielić się tym dobrem, które masz, nawet w postaci uśmiechu, bo ono ZAWSZE wraca. Zaczęłam doceniać rzeczy, które wcześniej były dla mnie wręcz niedostrzegalne. Jak wiele mam i jak wiele piękna ten świat nam oferuje. Dzięki temu zauważyłam jak dużo inności jest na świecie, jak wiele jeszcze nie wiem i jak wiele przede mną. Przestałam oceniać, zaczęłam starać się rozumieć, każdy ma za sobą swoją historię. Podróżowanie naprawdę uczy, uczy życia. Ja dopiero postawiłam pierwsze kroki na tej drodze, ale planuję postawić ich więcej!
Dziękuję, że się ze mną tym podzieliłaś, piękne refleksje. Muszę przyznać, że przeszłam podobną drogę – też byłam w trakcie studiów w USA i pracowałam na campie, a potem zwiedzałam NY. To była szkoła życia i mój pierwszy samotny wyjazd. 🙂 Pozdraviam mocno!
Świetne relacje na You tubie ,ponieważ 3 tydzień nie wychodzę z domu (koronawirus) oglądam Was po średnio 5 godzin dziennie.Mam też kampera,którym podróżuję już 5 lat Było to moim marzeniem i na emeryturze wreszcie to się spełniło.Moje podróże to głównie Polska,Słowacja,jakoś strach wybrać się gdzieś “w Europę”. Trochę wynika to z braku znajomości języków,ograniczonej znajomości informatyki. Mój kamper to Mercedes 100MB Karman. Serdecznie Was pozdrawiam ,zdrowia,zdrowia,zdrowia dla Was i Waszego kampera.Idę ogladać Was dalej.Jestem z Rzeszowa zapraszam jak będziecie w okolicy.Informacje na Facebooku.
Dziękujemy za komentarz! Cieszymy się, że nasze vlogi Ci się podobają:) sprawdziłam w internecie jak wygląda Twój kamper – super:) Myślę, że Polska i okolice mają tyle pięknych zakątków, że nie zabraknie miejsc do zwiedzania:) Również życzymy dużo zdrowia i pozdraviamy serdecznie!
Witam. mam nadzieję, że się nie mylę i kontaktuje się z tym Jankiem. Z tej strony Ryszard Żelazny były prac. TV Rzeszów. Razem z kolegami z Redakcji (L. Góźdź, R. Filipowicz, R. Prawdziuk i in.) staramy się powrócić pamięcią do tamtych czasów i spisać nasze wspomnienia, a zarazem sprostować wiele błędnych informacji dotyczących składu osobowego i wielu innych nieprawdziwych informacji z pracy naszej Redakcji powielanych w różnych mediach.
W imieniu kolegów proszę o kontakt. e-mail: rz.rz@wp.pl lub tel. 606 739 357. Przede wszystkim chodzi nam o przypomnienie sobie kto, w jakim czasie i z kim pracował, kto był czyim asystentem, jednym słowem kto współtworzył zręby telewizji w Rzeszowie.
Obserwuję wasz kanał od początku. Byłem kłodą na oceanie życia a nareszcie mam żagiel i płynę do konkretnego portu. Już wiem jaki to port i wiem nawet jak będzie wyglądała moja tułaczka do niego ale nie ma we mnie już lęku, bo wiem gdzie płynę i teraz wiatr mną nie szarpie tylko mnie pcha. Będę miał campera i będę żył wolny. jeszcze nie wiem za co ale mam cel, mam konstytucję życia i mam wiatr. Znam wszystkie krajowe kanały vanlifu ale to Wy pierwsi zainspirowaliście mnie do tego by przemyśleć, czy moje dryfowanie ma w ogole sens skoro nie wiem do jakiego portu chcę płynąć.
Już wiem czego chce, teraz czas to osiągnąć. Dziś nawet jeśli ktoś mnie pyta dlaczego nie kupiłem jeszcze motocykla, nie zawiesiłem zasłon w biurze czy nie kupiłem nowego garnituru mam już odpowiedź : bo w wanie nie będzie mi to potrzebne… i życie jest proste.
Wow. Jestem pod wrażeniem! Wspaniale jest mieć cel i kiedy do niego się dąży, wszystkie trudności jakoś łatwiej jest znosić. Dziękuję za Twoje słowa i przesyłam Ci dużo dobrej energii, mam nadzieję, że zarówno płynięcie do celu jak i jego zdobycie będą wspaniałym doświadczeniem! Trzymamy kciuki za Ciebie. Pozdraviamy!
Fajny cytat, pomyślałem że tak wiele jest możliwości przetłumaczenia go. I to jest piękne, że każdy może inaczej pomyśleć o sensie tych słów. Np. facet mógłby pomyśleć tak jak ja:
Podróż sprawia, że zamyka Ci się gęba, a potem gadasz tak, że nie możesz jej zamknąć.
Pozdrowienia!
Wspaniałe tłumaczenie!:) dzięki:) Pozdraviamy!
Witaj Kasiu,
Ogladam Was od dłuższego czasu ale dopiero dziś weszłam na Twojego vloga – zapewne po nieznoszącej sprzeciwu uwadze Łukasza w 8-mej minucie filmu “Jak wygląda ŻYCIE W CZASIE ZARAZY żyjąc w vanie w Portugalii ?” 😉 Warto było!
Bardzo mi się podobają Twoje spostrzeżenia. Przemyślane i dobrze napisane. Zmusiły mnie do rozważenia skutków ubocznych mojej emigracji do Kanady i znajduję sporo wspólnych punktów mimo, że żyję standardowym życiem mieszczucha pracującego w biurze. Niemniej staram się wyjeżdżać w trasy i poznawać Kanadę, jakiej wielu tu urodzonych nigdy zapewne nie zobaczy. Jestem ciekawa jak fakt, że dzielisz tą radość podróżowania z Łukaszem wpływa na Twoje doświadczenia?
Serdecznie pozdrawiam i trzymajcie się zdrowo!
Myślę, że ogromnie! Z Łukaszem wszystko jest po prostu lepsze, łatwiejsze, zabawniejsze. Bez niego nie wybudowałabym vana, nie miałabym tyle pewności siebie, bo ja czasami w siebie wątpię, a on we mnie nigdy. Zresztą odwrotnie też. Większość z tych refleksji jest naszym wspólnym patrzeniem i przeżywaniem podróży. Często o tym rozmawiamy. Kanada mi się marzy! Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła zanurzyć się w jej przyrodzie.:) Pozdraviamy bardzo serdecznie i dziękuję za komentarz!
Pięknie napisane Kasiu.Ogladam Was od samego początku i kibicuję Wam z całego serca i troszkę “zazdroszczę”takiego życia pełnego przygód i tego poczucua wolności na wielu płaszczyznach życia.Ja sam mieszkałem w wielu miejscach przez różny okres czasu,przez rok w Finlandii którą zwiedziłem praktycznie w całości,rok w Uk w Liverpoolu,potem przez jakiś czas w małej Francuskiej wiosce i mam takie przemyślenia,że im jestem bliżej natury,przyrody,tym lepiej się czuję i czuję wtedy że żyję tak prawdziwie,obecnie mieszkam w Polsce w dużym mieście i jestem tym.coraz bardziej “zmęczony”i gdzieś w głębi serducha mam potrzebę żeby wyruszyć i coś zmienić a Ty Kasiu razem z Łukaszem jesteście moją wielką inspiracją i super PRZEWODNIKIEM:)Pozdrawiam Was serdecznie i 3majcie się ciepło!!!!
Bardzo dziękuję za komentarz! Muszę napisać, że Finlandia właśnie z względu na przyrodę jest jednym z moich ulubionych miejsc, rzadko o niej wspominam, ale w sercu mam wyryte te spokojne jeziora i wieczne lasy. Także zazdroszczę trochę dogłębnego jej poznania.:) Mam nadzieję, że odnajdziesz miejsce bliżej przyrody, idealne dla siebie, kiedy przeleje się czara goryczy mieszkania w mieście.:) Pozdraviamy serdecznie! Zdrówka!
Hej Kasia (i oczywiście Łukasz) ! Tak bardzo cieszę się, że na Was trafiłam. Zawsze oglądam wszystkie odcinki z zapartym tchem, wyobrażając sobie jak piękne musi być przeżywanie podróży. Zrobiliście coś niesamowitego, stawiając wszystko na jedną kartę i rzucając się w to co nieznane, a najlepsze w tym jest to, że pokazujecie wszystkim, że warto. Że marzenia są czymś więcej niż zwykłe wyobrażenie, że są czymś po co można sięgnąć. I to jest piękne.. Jestem studentką położnictwa. Niestety nie wyobrażam sobie zostawić tego ze względu na piękno przeżyć jakie daje mi każdego dnia. Ale jednym z moich marzeń jest także podróżowanie. Dlatego też postanowiliśmy z chłopakiem, że spełnimy to marzenie. Co prawda nie w wanie, ale na motorze. Spełnianie marzenia idzie nam powoli… baaardzo powoli. Ale nie poddajemy się. Dlatego właśnie tak doskonale rozumiem akapit pod tytułem elastyczność i branie życia takim jakie jest. Droga do marzeń jest bardzo ciężka, niestety nie wszystko da się zrobić tak jak się zaplanowało. Czasami nie pozwalają na to fundusze, a czasami zwykła zmiana zdania. Ale ważne żeby trwać w tym co się postanowiło i się nie poddawać! Dziękuje Wam za to, że jesteście i że pokazujecie tak naturalnie, tak szczerze, że warto. Dajecie mi niezwykle dużo nadziei. Życzę Wam, żebyście zawsze robili to o czym marzycie, co kochacie i co daje Wam szczęście. No i teraz, w tym trudnym czasie – spokoju i wyciszenia. Dziękuje, czekam na kolejne wpisy i vlogi ! A no i mam nadzieję, że kiedyś jak już wszystko nam się uda spotkamy się gdzieś tam w Portugalii czy na innym końcu świata Pozdrawiam !
Natalio bardzo dziękuję za długi i przemiły komentarz! Serce nam rośnie <3. Cieszę się, że znasz już swoje powołanie i, że jesteś mu wierna. Podróże mają tą fajną właściwość, że można je dostosować do samego siebie! I nawet krótka wycieczka za miasto jest już podróżą, więc wcale nie trzeba "rzucać wszystkiego".:) Trzymam kciuki za spełnienie Waszego marzenia, jestem przekonana, że kiedy ruszycie będzie wspaniale, nawet jeśli nie wszystko będzie szło zgodnie z planem. Już wiecie, że może tak być i nie może to popsuć Wam radości.:) Mam nadzieję, że do spotkania dojdzie, dlatego piszę: do zobaczenia! Pozdraviamy Was serdecznie!
Witajcie 🙂
Obserwuję Was na IG i na YT od dłuższego czasu. Cieszę się jak fajnie pokazujecie i plusy i minusy życia wędrowniczego. Piękne kadry krajobrazów wypełniają mój pokój za każdym razem jak przyjdzie powiadomienie. Ale nie o tym chciałam napisać ☺️ Czytając ten post przez sekundę pomyślałam, że tytuł zupełnie nie pasuje. Jak kiedyś byście sobie pomyśleli, że czym są skutki uboczne? Czymś niemiłym, złym, pewnymi bolączkami itp… Później po odczytaniu treści do końca po części się zgadzam a po części nie z tytułem. Z jednej strony Wasze wrażenia i opinie były negatywne, przykre ale ostatecznie okazały się pozytywne bo już wiecie czego się spodziewać. Najgorszy jest zawsze ten strach, który ewoluuje do innych poziomów emocji ale trzeba sobie z tym radzić…
W swoim może i krótkim życiu również nauczyłam się i nadal się uczę dziękować za to co mam.
Dlatego cieszę się, że mieszkam na wsi gdzie mam ogród, pasiekę, pola dookoła i mogę tak jak wy wyjść na dwór kiedy chce. Jakbyście wracali do Polski przez Wielkopolskę/okolice Poznania to zapraszam na ziołową herbatkę i pospolitą kawkę z domieszką naturalnego miodu 🙂 Pozdrawiam
Wybierając tytuł miałam na myśli to, że opisane przeze mnie “nauki” czy “doświadczenia” są skutkami van life’u, których się nie spodziewałam, które nie są pierwszym skojarzeniem na pytanie, co zyskaliśmy dzięki van life’owi. Zawsze myśli się o wolności, o poznawaniu świata, nowych ludzi. A jak pokazał czas tych wpływów jest o wiele więcej i tak mi się jakoś skojarzyło, że to są skutki uboczne, o których się nie myśli właśnie w pierwszej kolejności słysząc hasło “van life”. Fajnie, że napisałaś o swoich odczuciach, dziękuję Ci za to! Również dziękujemy za zaproszenie, narazie w pierwszej kolejności musimy poddać się kwarantannie. Co będzie dalej – zobaczymy. Pozdraviamy serdecznie!
Bardzo ładnie wydobyłaś Kasiu “głębię” z podróży to co Tobie dało my prowadzimy z żoną Kasią osiadły tryb życia odżywiamy się ekologicznie mamy swoje kozy jemy własne ważywa, pieczemy chleby ale jak tylko mamy wolną niedzielę to wyruszamy w trasę i zwiedzamy zakątki Małopolski takie jednodniowe wypady ,ale to takie ładowanie baterii na cały tydzień .Kampera nie mamy ,ale może kiedyś nawet już coś planujemy tylko jesteśmy przywiązani do naszych kóz i chcielibyśmy je wozić ze sobą 😊,a to problem jest duży ,bardzo ładny post .
Ja jestem prosty człowiek Kasiu
,ale chcę napisać ,że takie jednodniowe wycieczki bardzo bardzo dużo dają i uzależniają .
😊 . Pozdrawiam Paweł z Czarnochowic koło Wieliczki
Piękny tekst. Mam podobne odczucia co do natury i miasta. Nie podróżuje zbyt dużo ale zawsze to natura najbardziej mnie zachwyca. To uczucie gdy wejdziesz na szczyt góry.. za każdym razem mam łzy w oczach. Uwielbiam szum lasu i ten nieziemski zapach albo dotyk wody na stopach. Miasto nigdy nie robi takiego wrażenia bo jest dziełem człowieka, a matka natura jakbyśmy nie próbowali jej okiełznać zawsze będzie nieosiągalna. Jest po prostu magiczna i dzięki niej czujesz że żyjesz. Napiszę to kolejny raz ale już wiem że twoja książka będzie cudowna i nie mogę się już doczekać aż złapie ją w swoje ręce. Pozdrawiam i trzymajcie się zdrowo 😊
To, co napisałaś o naturze…. czuję tak samo. <3 Dziękuję za dobre słowa! Już w krótce będziemy mogli zacząć zdradzać pierwsze szczegóły dotyczące książki.:) Pozdraviam!
Świetny inspirujący artykuł!!!
Van life kocha się lub nie:) Wszystko zależy od tzw. pierwszego wrażenia i prawidłowego doboru kampera na samym początku naszej przygody związanej z caravaningiem. Dla jednych wystarczy bus, dla innych wygodna będzie alkowa. Cała reszta to już tylko same zalety: wolność, swoboda poruszania się, elastycznośc czasu i natura. Czego chcieć wiecej w podróży…