Chodzi o to nieprzyjemne uczucie, które powoduje dyskomfort, stres, zmartwienie; które istnieje wewnątrz głowy, w wyobraźni (ale może objawić się w ciele, np. skurczem w brzuchu). Mieliśmy już okazję zmierzyć się z nim podczas podejmowania decyzji o rzuceniu pracy i zmianie całego naszego życia. Teraz, kiedy te zmiany naprawdę się dzieją lęk powrócił. Przyglądam się mu. Zastanawiam się skąd przyszedł i co naprawdę w sobie kryje. Zauważyłam, że największe napięcie budzi we mnie kwestia naszych finansów. Mamy sporo oszczędności, jednak przeróbka busa wyniesie nas więcej niż kalkulowaliśmy. Optymiści. I w związku z tą sferą pojawiło się we mnie duże napięcie. Powoli opuszczamy znajome tereny stałej pracy, comiesięcznych przychodów, znanych miejsc i ludzi. Zmierzamy do miejsca, gdzie czeka nas wolność, ale także i wielka niewiadoma. Z czasem zrozumiałam więc, że pod lękiem o finanse kryje się tak naprawdę lęk przed utratą kontroli. I z tym lękiem muszę się zmierzyć.
Kiedyś napotkałam takie zdanie: “Bezpieczeństwo jest bardzo kosztownym złudzeniem.” Te słowa mocno we mnie rezonują. Gdzieś pod skórą czuję, że są one prawdziwe. Mimo, iż codzienność wydaje się być czymś stałym i niezmiennym, nie mam gwarancji, że tak będzie zawsze. Czuję, że szkoda byłoby rezygnować z marzeń, tylko ze względu na poczucie bezpieczeństwa. To, co daje mi siłę by iść naprzód to wiara. Wierzę w istnienie Siły Wyższej. Wierzę w to, że ta Siła- Bóg się mną opiekuję i ufam, że robi to lepiej niż ja sama. Mam zresztą tego liczne dowody. Wierzę, że świat jest dobry, mimo, iż jest na nim wiele zła. Ufam, że należy on do odważnych i, że jeśli mamy odwagę podjąć śmiałe kroki, sprzyja nam. Uwielbiam historię życia Einsteina i kiedyś, zapytany przez dziennikarza o jego najważniejsze życiowe odkrycie, fizyk powiedział: “Wszechświat jest łaskawy.” Trzymam się kurczowo tego zdania.
Od kilku lat uczę się lubić siebie. Pozwalam sobie na różne przygody, wyjazdy, zmiany, podróże. I za każdym razem przekonuję się, że mogę sobie ufać i, że mogę na sobie polegać. To ułatwia mi oswajanie lęku. Wsłuchuję się też w siebie i słyszę cichy głos, który już od dawna szeptał: jedź, puść wszystko i po prostu jedź. Kiedy nadarzyła się ta okazja, wiedziałam, że jest ona odpowiedzią świata na głęboko schowane we mnie pragnienie. Wierzę, że czeka na nas magia. Że, coś dobrego czai się za rogiem.
Wiem jednak, że samej byłoby mi trudno stawić czoła lękowi. Dlatego czuję falę wdzięczności ile razy pomyślę o tym, że mam u swojego boku mężczyznę jakim jest Łukasz. Cieszę się, że dzielimy pasje i marzenia, że się uzupełniamy. Nie wyobrażam sobie tej podróży bez niego, prawdą jest, że nie byłaby ona możliwa. Jednak zdarzały się chwile, kiedy oboje popadaliśmy w zwątpienie w nasz projekt. Wtedy odnajdywaliśmy spojrzenia oraz wsparcie naszych przyjaciół i rodzin. A w internecie pod zapisami naszych działań dużo ciepłych komentarzy. Jest to niesamowita i całkowicie dla mnie nowa sytuacja. Tyle życzliwości i krzepiących słów, sprawia, że czuję się wręcz onieśmielona. Ale to właśnie dobre słowa i gesty napełniają nas motywacją i przywracają wiarę w to, że się uda. Dzięki temu przetrwaliśmy dotychczasowe kryzysy.
Dziś znowu jestem spokojna. Powtarzam niczym mantrę, że lęk to hologram. To tylko uporczywa myśl w środku mojej głowy, która tak naprawdę nie istnieje. Boję się tylko sytuacji w przyszłości. Jednak nie mam pewności, czy ta sytuacja się wydarzy. Historia mojego życia utwierdza mnie w tym, że to, czego się kiedyś bałam, nie wydarzyło się. Nawet jeśli doświadczałam sytuacji trudnych, zawsze sobie radziłam i po czasie okazywało się, że zawsze wychodziło z nich coś dobrego. Ostatnio napotkałam na bardzo ciekawą metodę, którą staram się wdrążyć w moim życiu. Kiedy pojawia się jakiś lęk, uporczywa myśl, przyglądam się jej i jeśli ta myśl sprawia, że wątpię w siebie i nie posuwam się naprzód przyczepiam jej łatkę: “Nieużyteczne” lub “To mi nie pomaga” i porzucam ją.
Genialne.Lepiej bym tego nie ujął.To co napisałaś dotyka istoty ludzkiej egzystencji.
Piękny komentarz, dziękuję Wiesiu!